wtorek, 3 czerwca 2014

Rozdział 2 ,,Srebrni Łowcy''

-Wejdź Quinn-rozgrzmiał głos za drzwiami.
-Dzień dobry wuju.
-Quinn jak dobrze cię widzieć,jak poszło polowanie?
-Nie tak jakbyś sobie życzył.
-Co? Co to znaczy?
-Zmiennokształtni zabili Toma i Erica.Myślę,że powinieneś wysyłać bardziej doświadczonych na polowania,a nie takich,którzy...
-Quinn!
-Przepraszam wuju...
-A czy ty kogoś zabiłeś?Wiesz,że niedługo mnie zastąpisz,więc musisz zbudzać szacunek zabijając jak najwięcej Zmiennokształtnych.
-Tak wiem,jednego...jednego zabiłem...
-Tylko jednego?!Już ci mówiłem,że masz ich zabijać więcej,jesteś zdolny,widziałem cię na treningach,na pewno zabiłbyś nawet dziesięciu!I nawet mi nie mów,że tego nie lubisz!Jesteś moim bratankiem,jesteśmy z tej samej krwi,więc musisz ich zabijać!Masz mi coś do powiedzenia?
-Nie wuju.Następnym razem się postaram.Do zobaczenia.-zmusił się do uśmiechu.
Quinn opuścił gabinet i od razu mu ulżyło.Wuj zawsze musiał mu przypominać co ma robić odkąd z polowań przychodził z wiadomością zabicia tylko jednego Zmiennokształtnego.On zabija ich z satysfakcją, jednak Quinn nie miał do tego takiego zapału.
-Hej Quinn!I jak?Znowu zabiłeś jednego Zmiennokształtnego?-usłyszał za sobą dobrze znany i irytujący głos.
-Spadaj Nick!
-No weź,powiedz ilu ich tym razem uratowałeś?
-Coś ci już chyba powiedziałem,spadaj!
-A może...
Quinn przygwoździł go do ściany,trzymając mocno za koszulę.
-Jesteś głuchy czy co?Mam ci powtórzyć trzeci raz?!A może ci to przeliterować?S-p-a-d-a-j.
-Dobra...zrozumiałem...
Puścił go i zaczął się oddalać w stronę swojego pokoju.
                                                                     * * *
Nie chłodny ale i też nie ciepły dzień jest idealny na bieganie po lesie.Dla panter to bez różnicy jaka jest pogoda,gdy mają zmartwienia.Raksha coraz częściej zaczęła spędzać czas na tym odkąd straciła przyjaciółkę.Tego dnia pochowano jej ciało.Cały czas wracała myślami do rozmowy z jej matka.
-Pani Lynette bardzo mi przykro...
-Raksha nie musisz,wiem,że byłyście przyjaciółkami,Vanessa...ona była dumna...
-Obiecuje pani,że znajdę tego,który ją zabił i pomszczę ja.Obiecuję...
-Dobrze...ale...
-Śmierć za śmierć pani Lynette.
Była już późna pora,więc zaczęła kierować się do swojego samochodu.Jutro znów wybierali się na polowanie.Miała nadzieję,że spotka tego wampira.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za komentarz!