czwartek, 6 sierpnia 2015

Początek kłopotów cz.II

 Czas się zbierać. Nie każmy naszemu tajemniczemu zleceniodawcy czekać. Wstąpiłam jeszcze do swoich komnat i wzięłam co uważałam za potrzebne. Teoretycznie spotkanie miało odbyć się o 19.30, czyli za jakieś dwie i pół godziny, ale wolę mieć trochę wolnego czasu w zanadrzu. Po za tym miałam ochotę napić się czegoś mocniejszego. Nie przepadałam za alkoholem, ale teraz czułam dziwną potrzebę napicia się go. W końcu niedługo minie kolejny rok od...Nie. Nie myśl o tym. Tym razem obędzie się bez przedstawienia. Jestem przecież już dużą dziewczynką...  Musiałam przestać o tym myśleć. Od roztrząsania przeszłości jeszcze nic dobrego nie wyszło. 'Znów gdzieś pojedziemy? Podobało mi się miejsce, w którym byliśmy w tamtym roku...'  - w moim umyśle zabrzmiał głos Setha.
'Tak. Mnie też się tam podobało, ale... ale wolałabym żebyśmy nie musieli nigdzie wyjeżdżać'- odparłam. 'Dlaczego? Przecież to nic złego. Każdy ma swój sposób odreagowywania...' . Uśmiechnęłam się smutno. 'Tylko dlaczego ten nasz tak bardzo przypomina ucieczkę?'. Nie uzyskałam odpowiedzi.
 Po opuszczeniu Twierdzy skierowałam się w stronę miejscowego baru. Wbrew pozorom kryjówka Zabójców Cienia nie znajdowała się w Podziemiu, ale w biedniejszej części stolicy. Była to stara kamienica, połączona tunelami z każdym z miast królestwa. Tak przynajmniej było kiedyś. Dziś jedna trzecia tych tuneli jest zawalona. Z zewnątrz Twierdza nie wyróżniała się z pośród szarych budynków. Nie rozumiałam dlaczego w ogóle jest tak nazywana. Słysząc słowo 'twierdza', na myśl na pewno nie przychodzi stary zniszczony budynek mieszkalny, ale jak to mówią: najciemniej pod latarnią.
 Mimo iż do zapadnięcia zmroku jeszcze kilka godzin, to z baru dało się usłyszeć krzyki biesiadujących mężczyzn, a zapach ich potu i alkoholu wypełnił moje nozdrza jeszcze przed przekroczeniem progu karczmy. W tym momencie przeklinałam moje wyostrzone smocze zmysły. Po wejściu do niej zobaczyłam mnóstwo nawalonych facetów, wdzięczących się i roznegliżowanych panienek, a nawet paru strażników. Ci ostatni pokazywali się tu za często jak na mój nos. Cała ochota na napój z procentami ulotniła się. No może nie cała. Postanowiłam, że zamówię sobie lampkę (albo butelkę) wina na spotkaniu z Ministrem. Nie żebym była jakoś specjalnie wybredna, ale to miejsce wprawiało mnie w lekko mówiąc zniesmaczenie. gdy było to konieczne mogłam wytrzymać w jeszcze gorszych warunkach, ale z własnej woli nie zamierzałam się męczyć.
 Wyszłam z lokalu zaraz po tym jak weszłam. Szłam zatłoczonymi uliczkami, ignorując zaczepki przechodniów. Moją uwagę  przykuła rozmowa dwóch mężczyzn. Przystanęłam przy najbliższym stoisku by nie wzbudzając ich podejrzeń słyszeć ich konwersację.
-Tak być nie może!- krzyknął tez z brodą.
-Uspokój się. To nie potrwa już długo.- powiedział ten młodszy, rozglądając się nerwowo czy nikt nie zwrócił na nich uwagi. Wdałam się w dyskusję z handlarzem, negocjując cenę owoców, które miałam zamiar kupić.
-Królowie już nad tym nie panują! Jak tak dalej pójdzie wszyscy zginiemy!- brodaty zrobił się czerwony na twarzy- Jak oni śmieją traktować tę sprawę w taki sposób?! Pan na pewno nas ukarze!
-Ciszej!- Młodszy spojrzał na mnie, ale ja pakowałam jabłka i pomarańcze do torby. Zapłaciłam sprzedawcy i odeszłam. Liczyłam na coś ciekawszego niż Rebelianci. Ten z brodą był chyba też wyznawcą nowej religii. Miałam wrażenie że ta dwójka spojrzała na mnie i wymieniała jakąś uwagę na mój temat. 'Chyba dostaję paranoi'.
 Zaczęłam jeść jedno z jabłek, a resztę owoców dałam jakiemuś dzieciakowi z ulicy. Zdziwione przyjęło podarunek z szerokim uśmiechem i spojrzało na mnie swoimi niewinnymi oczami, które swoją białością wyróżniały się na brudnej twarzy. To chyba było dziewczynką.
-Dziękuję!-musiała być zachwycona.
Milczałam i patrzyłam na nią, nie czując żadnych emocji. 'To chyba źle. Powinnam coś poczuć. Wszyscy coś czują patrząc na takie dziecko. Współczucie, smutek, żal, obrzydzenie czy ulgę że samemu jest się w lepszej sytuacji...' 'Czym się przejmujesz? To nic. To z nimi jest coś nie tak, nie z tobą. Jedno słowo i oni wszyscy znikną. Pomożemy ci. Nie zostawimy cię. Nigdy. Zawsze będziemy z tobą.' tym razem to nie głos Setha zagościł w mojej głowie. To były ONE. Dzięki NIM miałam siłę i byłam tym kim byłam, ale ONE zawsze były takie, takie nieludzkie, okrutne. Przynajmniej większość z NICH. Setho też kiedyś był jak ONE, ale po latach spędzonych ze mną nabrał trochę, em łagodności? ONE były przerażające i żądne krwi. Nie lubiłam ICH. Ja JE kochałam.  


______________________________________________________________________
Z góry przepraszam za wszelkie błędy i literówki, ale pisałam to na telefonie.  Rozdział miał być dłuższy, ale tylko do tego momentu miałam poprawione. Jutro jadę z rodziną w góry i nie będzie mnie do wtorku, ale zabieram swój notatnik i będę poprawiać i pisać dalej...
A w sprawie opowiadania:  Daję 5 pkt temu kto zgadnie kim są ONE

środa, 5 sierpnia 2015

Rodział pierwszy.

1.
Czekałam na ten dzień z wielką niecierpliwością. Od paru dni nie myślałam o niczym innym. Aż wreszcie nadszedł ten czas. Nastawiłam budzik na 6:30, gdyż nie chciałam zaspać pierwszego dnia. Wstałam podekscytowana. Od razu weszłam pod prysznic,podśpiewując sobie słowa mojej ulubionej piosenki.
And I hate that I can't say your name
Without feeling like I'm part of the blame
And it's never gonna feel quite the same
But it's never gonna change
And I hate that I'm always so young
Had me feeling like you were the one
And it's never gonna feel like it's done
Owinęłam się ręcznikiem i wysuszyłam włosy. Teraz czekało mnie najcięższe zadanie. Stanęłam przed szafą i przeczesałam włosy palcami. Nie miałam pojęcia w co się ubrać. Najpierw jednak zrzuciłam z siebie ręcznik i ubrałam czarną,koronkową bieliznę. Następnie wyciągnęłam z szafy wszystkie ciuchy i rzuciłam je na łóżko. Przeszukałam całą stertę, aż nagle wpadł mi w oczy niebieski,krótki top. Ubrałam też czarną,rozkloszowaną spódniczkę i tego samego koloru trampki. Do tego zarzuciłam na ramiona skórzaną kurtkę. Stanęłam przed lustrem i przyjrzałam się swojemu odbiciu. Proste,białe włosy sięgają mi dalej niż do ramion. Zaczesałam je na prawy bok i związałam lekko gumką. Nigdy nie farbowałam włosów. Mam takie od urodzenia. Czasami się zastanawiałam po kim odziedziczyłam ten kolor. Mój ojciec ma czarne włosy, więc pewnie po matce...,która zmarła przy porodzie. Niestety ojciec nie mówi o niej, a kiedy go o nią pytam to mnie zbywa. Chciałabym zobaczyć jak wyglądała, sprawdzić czy jestem do niej podobna... Potrząsam głową i otrząsam się z ponurych myśli. Patrzę w oczy mojego odbicia,niebieskie jak niebo. Przynajmniej one są normalnego koloru. Nagle przypominam sobie , że powinnam już chyba zejść na dół. Spoglądam na zegarek,sprawdzając która jest godzina. Dochodziła 7:00. Wszystko musiało zostać tak jak jest. Sprawdziłam czy nie zapomniałam czegoś spakować do torebki i zeszłam do kuchni. Tam zastałam już naszą gosposię. Pracuje tu chyba od zawsze. Mary jest w moich  nawet najwcześniejszych wspomnieniach. Nie wyobrażam sobie, że kiedyś może jej zabraknąć. Przez te lata kobieta stała się mi tak bliska jak rodzina. Zawsze mogłam z nią porozmawiać,zwierzyć się i zawsze będę mogła to zrobić.
- Dzień dobry - przywitałam się.
- Dzień dobry,kochanie - odpowiedziała odwracając się do mnie z uśmiechem na twarzy. - Siadaj, śniadanie jest już gotowe.
Podeszłam do stołu, odłożyłam torebkę na sąsiednie krzesło i popatrzyłam na ilość talerzy. Tylko jeden, co znaczy, że będę jeść sama. A obiecał mi, że mnie zawiezie... Cieszyłam się, że będziemy mogli trochę czasu spędzić razem.
- Tata nie będzie jadł?-spytałam próbując ukryć rozczarowanie i usiadłam na krześle. Jednak Mary od razu mnie przejrzała i posłała mi spojrzenie pełne troski.
- Niestety nie może cię zawieść do szkoły, dostał ważny telefon i musiał jechać.
- Rozumiem, nic się nie stało - rzekłam z bladym uśmiechem.
- Kochanie nie smuć się tym. Lepiej popatrz co dla ciebie zrobiłam - nałożyła mi na talerz trzy duże gofry.
- Dziękuje - tym razem posłałam jej szczery uśmiech i uścisnęłam ją przez stół. - Ale to trochę za dużo, nie zjem tyle.
- Nie marudź tylko jedz, bo masz mało czasu. Steve na pewno już na ciebie czeka.
                                                            * * * * * * * * * * * *
Mężczyzna siedział już w czarnym samochodzie, zaparkowanym na podjeździe. Zaczął już otwierać drzwi, kiedy ostatni kawałek podbiegłam do niego i wsunęłam się na tylne siedzenie.
- Dzień dobry - rzekłam z szerokim uśmiechem.
- Wiesz co by mi zrobił twój ojciec, gdyby był tego świadkiem? - spojrzał na mnie pouczająco.
- Hmm, a widzisz tu gdzieś mojego ojca? - spytałam.
- Ech... nie mam do ciebie sił... - rzekł wyjeżdżając z posiadłości.
- Wiem, ale i tak mnie lubisz - roześmiałam się.
- Taak? Skąd ta pewność? - przybrał poważną minę, lecz dla mnie śmieszną.
- No wiesz, zawsze mogłeś trafić na jakąś rozkapryszoną, samolubną, pyskatą i bogatą panienkę.
-  Z tymi dwoma ostatnimi polemizowałbym - odparł ze śmiechem.
- Pff... nie jestem pyskata - udałam obrażoną.
Rozmawialiśmy tak przez całą drogę. Wtedy kompletnie wyleciało mi z głowy gdzie jedziemy, lecz teraz kiedy podjechaliśmy pod szkołę, moja ekscytacja zniknęła. Jej miejsce zajęło zdenerwowanie. Zaczęłam mieć czarne myśli. A co będzie jeśli mnie nie polubią? Czy będą na mnie dziwnie patrzeć ze względu na to, że nie chodziłam nigdy do szkoły?
- Katrina?
Na dźwięk mojego imienia wróciłam do rzeczywistości.
- Dzięki za podwiezienie - przywołałam na twarz uśmiech i wyszłam z samochodu.
- Trzymaj się - doszedł do mnie jeszcze głos mężczyzny, kiedy zatrzasnęłam drzwiczki.

sobota, 18 lipca 2015

Magic Harbor. Prolog

Zastanawialiście się kiedyś nad tym jak by to było nie chodzić do szkoły? Ja nie musiałam. Od małego uczyłam się w domu. Nauczyciele przychodzili do mnie i przerabiali ze mną materiał przystosowany do mojego wieku. Nie przeszkadzało mi to. Ci, którzy mnie uczyli byli zawsze mili i cierpliwi, więc nie miałam na co narzekać. Nie wiem na jakiej zasadzie, ale ojciec po jakimś czasie ich zmieniał. Jeszcze żaden nauczyciel nie zabawił tu więcej niż 10 miesięcy. Tą liczbę zapamiętam bardzo długo... Tyle uczył mnie pan Smith, który posiadał moce podobne do moich. To on był przy mnie, kiedy pierwszy raz się ujawniły. Nauczył mnie jak nad nimi panować oraz że mam nikomu nie ufać, nawet własnemu ojcu... Może i był on moim tatą, ale nie byliśmy ze sobą blisko. Cały czas pracował, rzadko bywał w domu, a kiedy już był nie poświęcał mi za dużo czasu. Moim wychowaniem zajęła się praktycznie gosposia, która stała mi się bardzo bliska. Kiedy pan Smith kazał mi obiecać, że nie powiem nic ojcu, zgodziłam się. Nie widziałam nawet sensu, aby mu cokolwiek mówić. Jako 10-letnia dziewczynka cieszyłam się, że mogę mieć jakoś tajemnice. Wszystko było super, aż do czasu, kiedy na moich oczach dwaj mężczyźni pracujący dla ojca, zabili mojego nauczyciela...
Tata powiedział, że się nimi zajął, że ponieśli karę. To i tak mi nie pomogło. Czasem kiedy zamykam oczy widzę tą scenę. Myślę, że nigdy tego nie zapomnę...
                                                                     *  *  *
Niedawno poznałam na portalu internetowym Amelie. Dziewczyna jest w moim wieku. Ma długie, czarne, kręcone włosy i zgrabną sylwetkę. Tyle mogę powiedzieć na podstawie zdjęcia, które mi przysłała. Nie ma wątpliwości, że jest bardzo ładna. Do tego nie jest płytka. Bardzo dobrze mi się z nią rozmawia. Lubię słuchać jej opowieści o życiu codziennym, o szkole. Chociaż za dużo mówi o swoim chłopaku. Trochę mnie to już irytuję. Z czasem jednak zaczęłam jej zazdrościć. Miałam już dość takiego życia. Teraz kiedy miałam już 17 lat, chciałam zasmakować życia. Nie chciałam cały czas siedzieć w czterech ścianach. Czasami doskwierała mi samotność. Pragnęłam porozmawiać z rówieśnikami, dlatego poprosiłam ojca, aby zapisał mnie do szkoły. Przygotowałam sobie nawet przemowę, i to długą, dlaczego powinien się zgodzić. Nie musiałam nawet jej wygłaszać, gdyż ku mojemu zdziwieniu, powiedział od razu tak. Trochę mnie to zdziwiło, ale przecież miałam co chciałam. Zdecydowałam, że pójdę do tej samej szkoły co Amelia. Ona sama namawiała mnie do tego. Była bardzo tym podekscytowana. Ja sama nie mogłam się już po prostu doczekać! Kto by pomyślał, że można się tak cieszyć z powodu szkoły.

poniedziałek, 13 lipca 2015

Informacje na temat informacji

A więc jeśli chcecie wiedzieć coś więcej na temat bloga zaglądajcie w kartę Informacje. Będą tam informacje o postach, treści opowiadań i autorach...

niedziela, 12 lipca 2015

Początek kłopotów cz.I

Stałam na przeciwko wielkich rzeźbionych drzwi. Znajdowały się na nich jakieś runy i sceny batalistyczne. Obok mnie stało dwóch chłopaczków. Z wyglądu byli ode mnie o jakieś pięć lat młodsi. Całkiem ładni, ale jeszcze zbyt młodzi by nazwać ich przystojnymi, jakby mnie ktoś pytał. Wydawali się spokojni, ale napięcie mięśni i lekkie przerażenie w ich oczach zdradzały zdenerwowanie i niepokój. Nie dziwiłam się, że się denerwują swoim pierwszym zleceniem. Od tego jak je wykonają, będzie zależeć kim zostaną.  Jak dla mnie zabójcy to z nich żadni, ale myślę że świetnie się odnajdą w roli szpiegów.
-Ej, Księżniczko, co tu robisz? -zapytał jeden z nich.
-A jak myślisz?!- mój głos był przepełniony irytacją, a w oczach pojawiły się groźne przebłyski magii. Widząc jego przerażoną minę uspokoiłam się i łagodnym tonem dodałam:
-Czekam na zlecenie.
Może zareagowałam trochę za ostro, ale nie lubiłam gdy zwracano się do mnie per ,,Księżniczka". 
"Dlaczego? " w mojej głowie zabrzmiał mentalny głos mojego smoka. " Tłumaczyłam ci to trzy razy i czwarty raz nie zamierzam " w moich słowach nie było ani gniewu ani nagany, było to zwykłe stwierdzenie faktu. 
-A czemu nie...?- pytanie drugiego z nich zostało przerwane przez donośne "Wejść". 
Nie pozostało nam nic innego niż wykonać polecenie. Po wejściu do pomieszczenia, stanęliśmy na jego środku z rękami założonymi do tyłu. Milczeliśmy. Czekaliśmy aż mistrz ( to słowo zawsze wydawało mi się śmieszne ) odezwie się pierwszy.
- Raal, Drake. Na tej kartce jest wasz cel. Nie obchodzi mnie jak to zrobicie, ale mam nie usłyszeć więcej o tym człowieku. - powiedział  "mistrz" nie wstając ze swojego skórzanego fotela. 
- A...ale....- zaczął Raal biorąc karteczkę. 
- Wyjdźcie. Ty - skinął na mnie głową - zostajesz. 
Chłopcy pochylili lekko głowy, odwrócili się na pięcie i wyszli. Gdy tylko opuścili pomieszczenie rozsiadłam się wygodnie na jednym z foteli. Mieliśmy taką małą umowę: oficjalnie jestem jak każdy inny, ale i tak wszyscy wiedzieli, że u Kenny'ego mam fory. Poczułam jego wzrok na sobie. Zawsze patrzył na mnie tak, gdy coś przeskrobałam. Wtedy zawsze musiałam mamrotać przeprosiny i tłumaczyć się, a na dodatek dostawałam, może nie jakąś specjalnie ciężką ( po za paroma wyjątkami ), ale zawsze karę. Ale, cholera, tym razem konto miałam czyste. Jak czegoś chce niech zacznie pierwszy. Nie miałam zamiaru grać nie znając reguł. Po jakichś piętnastu minutach wiedząc, że nie dam za wygraną mój mentor skapitulował. 
- Jesteś strasznie uparta. - powiedział z lekką dezaprobatą w głosie - Przydałoby ci się trochę pokory... 
- Nie brakuje mi dyscypliny, po za tym wątpię że wezwałeś mnie tu aby rozmawiać o moim charakterze... O co chodzi Kenny?
- O misję... 
- Co z nią nie tak? Jak dla mnie z treści jest całkiem normalna. - powiedziałam miętosząc kartkę, którą zdążyłam
wziąć z jego biurka zanim usiadłam. Nie było tam nic dziwnego. Jakiś facet chciał by inny facet zginął. Może zazdrosny mąż chciał się pozbyć kochanka żony, a może to kochanek chciał zlikwidować przeszkodę, którą był mąż. Nie wiem i szczerze nie obchodziło mnie to. Po latach 'pracy' przestały mnie interesować powody kierujące ludźmi i przedstawicielami innych ras. Jedyną intrygującą rzeczą w tym wszystkim było nazwisko zleceniodawcy. Wiedziałam kim był. Wszyscy wiedzieli. Był jednym z doradców króla, który wywołał ostatnio sporo zamieszania w związku z nową polityką wobec imigrantów z pobliskich królestw. Zmarszczyłam brwi. Nigdy dotąd go nie widziałam. Jego zdjęć nie było ani w gazetach ani na telebimach, a on sam unikał występów publicznych. 
- Widzę, że cię zaintrygowało, co? - powiedział Kenny, przyglądając mi się z półprzymkniętych oczu - Jest jeszcze coś co powinno cię zainteresować... 
- Co takiego? 
- Właściwie dwie rzeczy... Pierwszą z nich jest to, że nasz tajemniczy minister chce się z tobą spotkać... - nie do końca spodobał mi się fakt, że konkretnie ze mną, a nie z wykonawcą zlecenia, ale zaciekawiło mnie to
- A drugą? - zapytałam z niecierpliwością 
- To - podał mi złożoną na pół karteczkę. 
 Po odczytaniu wiadomości zaśmiałam się głośno. Włożyłam papierek do kieszeni spodni i ruszyłam w stronę drzwi. Zatrzymałam się tuż przed nimi i z ręką na  klamce powiedziałam: 
- Do zobaczenie, tato - mimo że stałam do niego tyłem, wiedziałam, że się uśmiecha. Chyba lubił gdy się tak do niego zwracałam. W sumie ja też lubiłam tak do niego mówić. W końcu wychowywał mnie odkąd skończyłam siedem lat. Nie mogę winić ani jego, ani siebie za to, że się do niego przywiązałam. Jeśli na tym świecie istniał ktoś kogo mogłam nazwać rodziną, tą osobą był Kenny. Oczywiście miałam jeszcze starszego brata, ale rozmawiałam z nim może dwa razy i dwa razy doprowadził mnie do granic wytrzymałości. Podczas jednej z naszych w miarę cywilizowanych rozmów dowiedziałam się, że gdzieś tu, prawdopodobnie na drugim kontynencie mam siostrę i w dodatku bliźniaczkę. Nie pamiętałam ani jej ani życia które prowadziłam przed upadkiem Lynharu, ale czułam, że moja siostra żyje. Może to nie była tak silna więź jak z Serelanem, ale i tak ją czułam. Mimo że z bratem darłam koty, to nadal był moim bratem i kochałam go, ale nie mogłam mu zapomnieć tego co zrobił czy raczej nie zrobił ponad dwadzieścia lat temu.  


Na razie tylko tyle, bo mój komputer zacina się nawet podczas przepisywania, a nie mam nerwów robić tego na telefonie.  Za niedługo będzie kolejny post, może dłuższy. Ta historia jest już w połowie skończona więc pozostało mi tylko ją przepisać z notesu.



niedziela, 28 czerwca 2015

Skończyłam!

Tsukino jest z siebie dumna. Bardzo dumna. Po miesiącu opierdzielania wzięłam się do roboty i skończyłam szablon, Mam nadzieję, że nie tylko mnie się tak bardzo podoba. Co o nim sądzicie? Może nie jest jakiś super profesjonalny, ale pierwszy raz bawiłam się w coś takiego. Tak przy okazji za tydzień pojawi się notka. Trzymajcie się!

środa, 24 czerwca 2015

[INFO]Bo kobieta zmienną jest...

Ta... jak pisałam w poprzednim poście blog rusza po skończeniu strony graficznej (już prawie skończyłam), ale jakoś nie mam weny do pisania MZiPW, bo całkowicie oddałam się innemu tworzonemu przeze mnie dziełu, w związku z czym MZiPW raczej prędko się nie pojawi, za to opowiadanie któremu jeszcze nie nadałam tytułu na pewno zawita w lipcu na bloga (nie całe, podzielę go na części) muszę jeszcze tylko przepisać go na komputer (mam 40 stron w notesie). No to... to by chyba było na tyle, cześć!

poniedziałek, 11 maja 2015

Reaktywacja...

UWAGA!
Cześć wszystkim (jeśli w ogóle ktoś tu zagląda), tutaj Tsuki i mam do ogłoszenia parę spraw:
 Po pierwsze za niedługo nastąpi reaktywacja bloga. Ja będę kontynuować MZiPW (może zmienię tytuł), plus co jakiś czas będą pojawiać się wiersze mojego autorstwa (kompletna amotorszczyzna, a niektóre mają już parę ładnych lat, ale mam nadzieję, że się spodobają) oraz być może, nic nie obiecuję, ale może wstawię tu opowiadanie będące prequelem mojej książki. Co do aktywności Azathry, to rozpocznie nowe opowiadanie, którego tematyka oraz dane spowite są tajemnicą nawet dla mnie.
 Po drugie reaktywacja nastąpi dopiero po tym jak uporam się z nowym wyglądem bloga. To całe HTML i CSS trochę mnie przerasta (plus mój ślimaczy komputer i internet),więc oglądam masę poradników na YT, bo chciałabym żeby ten blog jako tako wyglądał.
 Po trzecie nie mogę określić kiedy dokładnie pojawi się jakiś rozdział MZiPW, gdyż maiłam napisane już tego całkiem sporo, ale zgubiłam te kartki, a przynajmniej część (tak, wiem, powinnam pisać w zeszycie, na komórce, komputerze czy czymkolwiek innym czego nie da się zgubić) i nie mam ochoty pisać tego po raz drugi, zwłaszcza że wiem że to co napisałam było dobre i lepszego już nie na piszę...
Po czwarte zastanawiam się nad wstawianiem tu tłumaczeń (moich oczywiście, nie oczekujcie profesjonalisty) różnych fanfików (w przyszłości chcę pracować jako tłumacz, więc połączyłabym przyjemne z pożytecznym) jeśli macie jakieś fanfik, obojętnie z czego (film, książka, manga, anime), choć dobrze by było żebym znała ten film, książkę, mangę, tudzież anime. Jeśli macie jakieś pomysły to podsyłajcie linki pod tym postem.
Po piąte choć to nie informacja tylko raczej pytanie. Ponieważ od zawsze miałam mnóstwo pomysłów miałam już parę blogów. Linki poniżej. Pytanie : chcielibyście kontynuację któregoś z nich? Oczywiście "serią" główną będzie MZiPW, chyba że wena mi się wypali...
Linki:
Dragonmoon- moje dziedzictwo
Smoczy Jeźdźcy