środa, 5 sierpnia 2015

Rodział pierwszy.

1.
Czekałam na ten dzień z wielką niecierpliwością. Od paru dni nie myślałam o niczym innym. Aż wreszcie nadszedł ten czas. Nastawiłam budzik na 6:30, gdyż nie chciałam zaspać pierwszego dnia. Wstałam podekscytowana. Od razu weszłam pod prysznic,podśpiewując sobie słowa mojej ulubionej piosenki.
And I hate that I can't say your name
Without feeling like I'm part of the blame
And it's never gonna feel quite the same
But it's never gonna change
And I hate that I'm always so young
Had me feeling like you were the one
And it's never gonna feel like it's done
Owinęłam się ręcznikiem i wysuszyłam włosy. Teraz czekało mnie najcięższe zadanie. Stanęłam przed szafą i przeczesałam włosy palcami. Nie miałam pojęcia w co się ubrać. Najpierw jednak zrzuciłam z siebie ręcznik i ubrałam czarną,koronkową bieliznę. Następnie wyciągnęłam z szafy wszystkie ciuchy i rzuciłam je na łóżko. Przeszukałam całą stertę, aż nagle wpadł mi w oczy niebieski,krótki top. Ubrałam też czarną,rozkloszowaną spódniczkę i tego samego koloru trampki. Do tego zarzuciłam na ramiona skórzaną kurtkę. Stanęłam przed lustrem i przyjrzałam się swojemu odbiciu. Proste,białe włosy sięgają mi dalej niż do ramion. Zaczesałam je na prawy bok i związałam lekko gumką. Nigdy nie farbowałam włosów. Mam takie od urodzenia. Czasami się zastanawiałam po kim odziedziczyłam ten kolor. Mój ojciec ma czarne włosy, więc pewnie po matce...,która zmarła przy porodzie. Niestety ojciec nie mówi o niej, a kiedy go o nią pytam to mnie zbywa. Chciałabym zobaczyć jak wyglądała, sprawdzić czy jestem do niej podobna... Potrząsam głową i otrząsam się z ponurych myśli. Patrzę w oczy mojego odbicia,niebieskie jak niebo. Przynajmniej one są normalnego koloru. Nagle przypominam sobie , że powinnam już chyba zejść na dół. Spoglądam na zegarek,sprawdzając która jest godzina. Dochodziła 7:00. Wszystko musiało zostać tak jak jest. Sprawdziłam czy nie zapomniałam czegoś spakować do torebki i zeszłam do kuchni. Tam zastałam już naszą gosposię. Pracuje tu chyba od zawsze. Mary jest w moich  nawet najwcześniejszych wspomnieniach. Nie wyobrażam sobie, że kiedyś może jej zabraknąć. Przez te lata kobieta stała się mi tak bliska jak rodzina. Zawsze mogłam z nią porozmawiać,zwierzyć się i zawsze będę mogła to zrobić.
- Dzień dobry - przywitałam się.
- Dzień dobry,kochanie - odpowiedziała odwracając się do mnie z uśmiechem na twarzy. - Siadaj, śniadanie jest już gotowe.
Podeszłam do stołu, odłożyłam torebkę na sąsiednie krzesło i popatrzyłam na ilość talerzy. Tylko jeden, co znaczy, że będę jeść sama. A obiecał mi, że mnie zawiezie... Cieszyłam się, że będziemy mogli trochę czasu spędzić razem.
- Tata nie będzie jadł?-spytałam próbując ukryć rozczarowanie i usiadłam na krześle. Jednak Mary od razu mnie przejrzała i posłała mi spojrzenie pełne troski.
- Niestety nie może cię zawieść do szkoły, dostał ważny telefon i musiał jechać.
- Rozumiem, nic się nie stało - rzekłam z bladym uśmiechem.
- Kochanie nie smuć się tym. Lepiej popatrz co dla ciebie zrobiłam - nałożyła mi na talerz trzy duże gofry.
- Dziękuje - tym razem posłałam jej szczery uśmiech i uścisnęłam ją przez stół. - Ale to trochę za dużo, nie zjem tyle.
- Nie marudź tylko jedz, bo masz mało czasu. Steve na pewno już na ciebie czeka.
                                                            * * * * * * * * * * * *
Mężczyzna siedział już w czarnym samochodzie, zaparkowanym na podjeździe. Zaczął już otwierać drzwi, kiedy ostatni kawałek podbiegłam do niego i wsunęłam się na tylne siedzenie.
- Dzień dobry - rzekłam z szerokim uśmiechem.
- Wiesz co by mi zrobił twój ojciec, gdyby był tego świadkiem? - spojrzał na mnie pouczająco.
- Hmm, a widzisz tu gdzieś mojego ojca? - spytałam.
- Ech... nie mam do ciebie sił... - rzekł wyjeżdżając z posiadłości.
- Wiem, ale i tak mnie lubisz - roześmiałam się.
- Taak? Skąd ta pewność? - przybrał poważną minę, lecz dla mnie śmieszną.
- No wiesz, zawsze mogłeś trafić na jakąś rozkapryszoną, samolubną, pyskatą i bogatą panienkę.
-  Z tymi dwoma ostatnimi polemizowałbym - odparł ze śmiechem.
- Pff... nie jestem pyskata - udałam obrażoną.
Rozmawialiśmy tak przez całą drogę. Wtedy kompletnie wyleciało mi z głowy gdzie jedziemy, lecz teraz kiedy podjechaliśmy pod szkołę, moja ekscytacja zniknęła. Jej miejsce zajęło zdenerwowanie. Zaczęłam mieć czarne myśli. A co będzie jeśli mnie nie polubią? Czy będą na mnie dziwnie patrzeć ze względu na to, że nie chodziłam nigdy do szkoły?
- Katrina?
Na dźwięk mojego imienia wróciłam do rzeczywistości.
- Dzięki za podwiezienie - przywołałam na twarz uśmiech i wyszłam z samochodu.
- Trzymaj się - doszedł do mnie jeszcze głos mężczyzny, kiedy zatrzasnęłam drzwiczki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za komentarz!