sobota, 18 lipca 2015

Magic Harbor. Prolog

Zastanawialiście się kiedyś nad tym jak by to było nie chodzić do szkoły? Ja nie musiałam. Od małego uczyłam się w domu. Nauczyciele przychodzili do mnie i przerabiali ze mną materiał przystosowany do mojego wieku. Nie przeszkadzało mi to. Ci, którzy mnie uczyli byli zawsze mili i cierpliwi, więc nie miałam na co narzekać. Nie wiem na jakiej zasadzie, ale ojciec po jakimś czasie ich zmieniał. Jeszcze żaden nauczyciel nie zabawił tu więcej niż 10 miesięcy. Tą liczbę zapamiętam bardzo długo... Tyle uczył mnie pan Smith, który posiadał moce podobne do moich. To on był przy mnie, kiedy pierwszy raz się ujawniły. Nauczył mnie jak nad nimi panować oraz że mam nikomu nie ufać, nawet własnemu ojcu... Może i był on moim tatą, ale nie byliśmy ze sobą blisko. Cały czas pracował, rzadko bywał w domu, a kiedy już był nie poświęcał mi za dużo czasu. Moim wychowaniem zajęła się praktycznie gosposia, która stała mi się bardzo bliska. Kiedy pan Smith kazał mi obiecać, że nie powiem nic ojcu, zgodziłam się. Nie widziałam nawet sensu, aby mu cokolwiek mówić. Jako 10-letnia dziewczynka cieszyłam się, że mogę mieć jakoś tajemnice. Wszystko było super, aż do czasu, kiedy na moich oczach dwaj mężczyźni pracujący dla ojca, zabili mojego nauczyciela...
Tata powiedział, że się nimi zajął, że ponieśli karę. To i tak mi nie pomogło. Czasem kiedy zamykam oczy widzę tą scenę. Myślę, że nigdy tego nie zapomnę...
                                                                     *  *  *
Niedawno poznałam na portalu internetowym Amelie. Dziewczyna jest w moim wieku. Ma długie, czarne, kręcone włosy i zgrabną sylwetkę. Tyle mogę powiedzieć na podstawie zdjęcia, które mi przysłała. Nie ma wątpliwości, że jest bardzo ładna. Do tego nie jest płytka. Bardzo dobrze mi się z nią rozmawia. Lubię słuchać jej opowieści o życiu codziennym, o szkole. Chociaż za dużo mówi o swoim chłopaku. Trochę mnie to już irytuję. Z czasem jednak zaczęłam jej zazdrościć. Miałam już dość takiego życia. Teraz kiedy miałam już 17 lat, chciałam zasmakować życia. Nie chciałam cały czas siedzieć w czterech ścianach. Czasami doskwierała mi samotność. Pragnęłam porozmawiać z rówieśnikami, dlatego poprosiłam ojca, aby zapisał mnie do szkoły. Przygotowałam sobie nawet przemowę, i to długą, dlaczego powinien się zgodzić. Nie musiałam nawet jej wygłaszać, gdyż ku mojemu zdziwieniu, powiedział od razu tak. Trochę mnie to zdziwiło, ale przecież miałam co chciałam. Zdecydowałam, że pójdę do tej samej szkoły co Amelia. Ona sama namawiała mnie do tego. Była bardzo tym podekscytowana. Ja sama nie mogłam się już po prostu doczekać! Kto by pomyślał, że można się tak cieszyć z powodu szkoły.

1 komentarz:

Dziękujemy za komentarz!